Nie trzeba uciekać daleko we wspomnienia naszych rodziców - sumiennie obłożonych literaturą moli książkowych, żeby zauważyć przepaść, która powstała pomiędzy współczesnym, a dawnym studiowaniem. To "dawne" nie sięga przecież poprzedniego pokolenia – jest bliskie naszym czasom, a jednak jawi się jako poprzednia era akademicka.
Jeszcze kilkanaście lat temu studia kojarzyły się z biblioteką, akademikiem, przeładowanym książkami regałem, będącym nie tylko eleganckim meblem, ale i wieszakiem na schnące koszule.
Dziś nie ma tłumu w bibliotekach,
panuje stereotyp, że młodzież nie czyta
książek, tylko "ściąga" skrypty z Internetu. Student nie spóźnia się na
tramwaj, bo pod domem czeka na niego
samochód. Stereotypy są dość jaskrawo zarysowane, a skoro już funkcjonują,
trudno je zatuszować. Nie ma jednak sensu z nimi walczyć, bo choć są
przerysowane w formie, to nikt nie zaprzeczy: nastały nowe czasy, a wraz z nimi nowa era akademicka, w której nie
wystarczy być oczytanym, żeby zaistnieć na rynku pracy.
Potrzebę dodatkowych szkoleń i zdobywania praktycznych doświadczeń dostrzeżono już blisko dekadę temu, kiedy to zgodnie z ustawą 20 kwietnia 2004 roku o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, powstały pierwsze w Polsce akademickie biura karier. To one pomagają studentom zdobyć pracę i rzetelne praktyki, jeszcze pod skrzydłami uczelni. Wyposażają w ten sposób swoich absolwentów nie tylko w dyplom uczelni wyższej, ale też w dodatkowe certyfikaty, z którymi łatwiej wejść na coraz bardziej przepełniony i wymagający rynek.
Praca na studiach nie jest jednak łatwym chlebem. Co innego, kiedy skorelowana jest z obranym kierunkiem studiów i przekłada się na cenne doświadczenie. Często jednak jest tak, że student pracuje, żeby dorobić do skromnego portfela, nie zważając iż jego potencjał marnuje się w miejscu, z którym nie chciałby związać swojej przyszłości. Trudno być efektywnym, sumiennym i terminowym w dwóch materiach jednocześnie, zwłaszcza kiedy wysiłek intelektualny fundowany jest organizmowi po pracy fizycznej.
Jak wiec "przetrwać" na studiach, zdobyć wykształcenie i doświadczenie, a jednocześnie zarobić wykorzystując efektywnie studenckie rezerwy wolnego czasu? Rektor Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa z siedzibą w Poznaniu znalazł receptę: Studia to czas intensywnego rozwoju intelektualnego, fizycznego i mentalnego. To wycinek życia, w którym prawdopodobnie człowiek ma dla siebie najwięcej czasu. Dlatego też warto zainwestować w siebie: czytać, pisać, uczyć się i tym samym zarabiać! W mądrej uczelni taki wysiłek się opłaci, bo jeśli jest rzetelny i efektywny, równa się z uzyskaniem stypendium w kwocie nawet 850 zł.
Stypendium Rektora nie jest jedynym przyznawanym na wspomnianej uczelni.
Na wyróżnienie zasługują też stypendia
socjalne, zawyżające zdecydowanie średnią na tle innych poznańskich
uczelni. Niektóre wynoszą blisko 1400 zł,
co ewidentnie rzutuje na rozwój zdolnej młodzieży, pozbawionej rodzinnego
wsparcia finansowego.
Stypendia socjalne dowodzą, jak wielką nadzieję pokłada
się w młodych zdolnych ludziach, którzy bez tej gratyfikacji nigdy nie mogliby
sobie pozwolić na studia. Doceniając to, młodzież odwzajemnia się wynikami i
osiągnięciami, nierzadko ponadprzeciętnymi.