Koniec "Akademickiego Poznania"?

Dział: Poznań

Program "Akademicki Poznań" do tej pory uchodził za doskonałe przedsięwzięcie. Jednak w tym momencie chyli się ku upadkowi, przyczyną jest słaba promocja projektu.

Poznań jest pierwszym polskim miastem, który opracował własną strategię akademicką i naukową. W 2005 r. miasto i uczelnie postawiły na wspólny rozwój. Miasto będzie sprowadzać wybitnych naukowców, najlepszych kandydatów na studia, dotować przełomowe badania - tak jeszcze w 2008 r., w okresie największego rozkwitu, zapowiadał się program "Akademicki Poznań".

Dziś z pompą rozkręcone przedsięwzięcie jest w kryzysie. Środowisko akademickie zauważa, że dziś pod tym logo niezbyt wiele się dzieje. - Program "Akademicki Poznań" jest nam wszystkim potrzebny, ale wymaga poprawy. Oczekujemy od niego znacznie więcej niż do tej pory oferowano pod tą etykietą - mówi prof. Jacek Guliński, prorektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.

Co jest nie tak? W przygotowanym w wydziale rozwoju miasta sprawozdaniu "Akademicki Poznań" przedstawia się imponująco. W Poznaniu gościła Wangari Maathai, działaczka ekologiczna wyróżniona Pokojową Nagrodą Nobla, Robert H. Grubbs, noblista w dziedzinie chemii, Robert Mundell, za sprawą teorii którego powstała wspólna europejska waluta. W sumie ponad 80 wybitnych naukowców.

Poznańscy badacze zrealizowali z miejskich pieniędzy 45 projektów: sprawdzili, czy LED-owe reklamy są zagrożeniem dla kierowców, oszacowali na podstawie ścieków, ilu poznaniaków używa amfetaminy, zmierzyli poziom zaufania do obcokrajowców. Studia w Poznaniu rozpoczęło ponad 70 finalistów i laureatów olimpiad przedmiotowych, przyciągniętych oferowanymi przez miasto stypendiami.

Miasto dokłada do wizyty każdego wykładowcy 75 proc., od 3 tys. zł do 15 tys. zł. Jednak nawet przy nazwisku, które mogłoby przyciągnąć zainteresowanych z innych ośrodków akademickich, sala wykładowa ledwo się wypełnia. - Promocja tych wykładów ze strony Urzędu Miasta w całym środowisku akademickim jest niewystarczająca - twierdzi prof. Guliński. O niektórych wystąpieniach robi się głośniej już po fakcie: gdy media przedstawią relację.

Mimo przyjętego założenia, że z miejskich grantów będzie finansowana szeroko pojęta nauka, dofinansowanie zwykle wygrywają projekty, których wyniki mogą służyć miastu. Na dodatek te, zamiast trafiać do zainteresowanych wydziałów w urzędzie, zostają na półce. Wynikami badań dotyczących reklam LED-owych zainteresowała się Bydgoszcz i Katowice. W Poznaniu inspektor nadzoru budowlanego dowiedział się o nich z mediów.Zdaniem radnej Katarzyny Krestkowskiej do promowania miasta doskonale nadają się wykłady wybitnych naukowców: - Osoba, która szuka takich informacji, na pewno się o nich dowie. Tymczasem powinno być o nich na tyle głośno, by nawet osoba mniej zainteresowana wiedziała, że w Poznaniu goszczą wybitni uczeni.

12 kwietnia wiceprezydent Tomasz Kayser spotka się z kapitułą miejskiego konkursu grantowego.

Źródło: poznan.gazeta.pl


ostatnia zmiana: 2011-04-11
Komentarze
Polityka Prywatności