Problem bezrobocia w Wielkopolsce

Dział: Poznań

Z danych statystycznych wynika, że co czwarta osoba bezrobotna w Wielkopolsce to absolwenci szkół wyższych. Mimo, że posiadają dyplom, znają języki obce nie znajdują pracy w wyuczonym zawodzie.

Piotr Sałata od kilku miesięcy bezskutecznie szuka pracy. Studiował europeistykę w filii UAM w Gnieźnie. Od listopada rozesłał ponad 60 ofert do firm zajmujących się marketingiem oraz do mediów. Żadna nie zaprosiła go na rozmowę kwalifikacyjną. Odezwała się tylko jedna. - Przez pomyłkę. Szukali kogoś w zupełnie innym mieście i zadzwonili do mnie, bo mieli bałagan w firmie - przyznaje Piotr. - Teraz szukam wszędzie, nawet bezpłatnych staży i praktyk. Bez rezultatu.

Piotr jest jednym z 38 tys. bezrobotnych do 25 lat w Wielkopolsce (to co czwarty bezrobotny w regionie). Jeszcze w lutym 2008 r. było ich o 12 tys. mniej. Aż 34 tys. zarejestrowanych bezrobotnych nigdy nie pracowało (22,7 proc.)! Międzynarodowa Organizacja Pracy alarmuje: jeszcze nigdy w historii badań nie było na świecie tylu bezrobotnych w wieku 19-24 lata. Mogą się stać "straconym pokoleniem".

Dlaczego studia nie dają pracy w wyuczonym zawodzie? Bo młodzi ludzie wybierają studia, po których trudno o pracę. Prawie połowa studentów (63,8 tys.) w Poznaniu uczy się na 10 najpopularniejszych kierunkach. W roku akademickim 2009/10 na 1000 studentów jedenastu uczyło się zarządzania, dziewięciu - ekonomii i finansów, ośmiu - pedagogiki, a po sześciu - administracji oraz turystyki. Powyżej 3 tys. osób studiowało również fizjoterapię, prawo, filologię angielską, politologię oraz informatykę.

Tylko ci ostatni mogą być pewni, że łatwo znajdą pracę. Ogromny problem będą mieli za to np. pedagodzy. Na oficjalnej stronie miasta (poznan.pl/oswiata) pracy szuka 1332 nauczycieli. To mniej więcej tyle, ile ubyło w Poznaniu etatów przez ostatnie pięć lat. - Czasem zwolni się miejsce, gdy nauczycielka idzie na roczny urlop dla podratowania zdrowia albo na urlop macierzyński. Czy radziłabym dziś studiować pedagogikę? Nie - mówi Dorota Górecka, wicedyrektor "Dąbrówki".

Miłosz Szymański z Poznania jest jednym z 3,7 tys. studentów prawa. - Konkurencja wśród absolwentów jest ogromna. Dlatego zacząłem od października studiować również mechanikę okrętową - mówi Miłosz, student UAM w Poznaniu oraz Akademii Morskiej w Szczecinie. Teraz o pracę się nie boi. Wybrał tzw. kierunek zamawiany - co miesiąc dostaje po 1 tys. zł stypendium, za to że studiuje. - Do pracy na statkach przyjmują już po pierwszym roku studiów. To tylko pokazuje, jakie jest zapotrzebowanie.

Podobnie jak Miłosz Szymański, myśli coraz więcej studentów. W październiku w Poznaniu po raz pierwszy więcej osób wybrało studia techniczne od humanistycznych. - Nie tylko dzięki kierunkom zamawianym, ale również - obowiązkowej maturze z matematyki, bo teraz wszyscy są potencjalnymi kandydatami na studia techniczne. To również sygnał dla młodzieży, że gospodarka potrzebuje tak wykształconych pracowników. Młodzież postępuje racjonalnie. Do 2020 roku deficyt na kadrę techniczną w przemyśle będzie wynosił 30 proc. i o tym mówi rząd - mówi Stefan Trzcieliński, prorektor ds. studenckich Politechniki Poznańskiej.

- W zachęcaniu ludzi do nierealistycznych wyborów celują szkoły prywatne. Jeśli w miasteczku powiatowym uczy się dyplomacji czy europeistyki, to wiadomo, że studenci nie mają szans na pracę w zawodzie - komentuje dr Marek Suchar, specjalista od psychologii pracy, właściciel firmy rekrutacyjno-doradczej.

Źródło: poznan.gazeta.pl



ostatnia zmiana: 2011-04-04
Komentarze
Polityka Prywatności