- To mój sprzeciw wobec niechęci do modernizmu, która wynika z tego, że te budynki powstały w PRL. Przez historyczny kontekst nie docenia się dobrej architektury - mówi fotograf Filip Springer, współtwórca projektu "Źle Urodzone".
Pod hasłem "Źle Urodzone" kryją się
fotografie i teksty na temat polskiego powojennego modernizmu. Od najbliższej
soboty w Wyższej Szkole Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa przy ul. Kutrzeby
będzie można oglądać wystawę zdjęć Filipa Springera, poświęconą poznańskiej
modernie.
Michał Wybieralski: Dlaczego nazywasz
Okrąglak, Alfę i Arsenał "źle urodzonymi"?
Filip Springer: Projekt "Źle Urodzone" to mój głęboki sprzeciw wobec
powszechnej niechęci do modernizmu. Ona wynika z tego, że te budynki powstały w
PRL. Przez ten historyczny kontekst nie docenia się dobrej architektury. Choć
prawdą jest też, że modernizm często wchodził "z butami" w tkankę
miejską. Czasem się to udawało bardzo dobrze, choćby w przypadku Okrąglaka. Ale
nieopodal mamy mniej udane połączenie modernizmu z okoliczną architekturą,
czyli Alfę.
Myślisz, że inaczej patrzylibyśmy na te
budynki, gdyby powstały po 1989 r.?
- Po 89 r. już nie było modernizmu, więc wtedy te budynki byłyby anachroniczne.
To był idealny styl do budowania po wojnie, bo jest prosty i tani. Na nasz
odbiór modernizmu wpływ ma też jego kontynuacja, czyli nieszczęsny
postmodernizm.
Co cię zachwyca w powojennym
modernizmie?
- To, że pomimo prostoty udało się stworzyć fantastyczne realizacje. Mam na
myśli m.in. Okrąglak, Collegium Novum czy dworzec kolejowy w Katowicach.
Powojenny modernizm to też ciekawe poszukiwania. We Wrocławiu stoi
"Mezonetowiec". Z zewnątrz budynek wygląda fatalnie, jest pomalowany
na kilka kolorów. Ale jeśli zajrzymy do wewnątrz, okaże się, że to pierwszy w
PRL blok, w którym są dwupoziomowe mieszkania. Irytuje mnie, że zeszpeciliśmy
wiele modernistycznych realizacji. Świetnym przykładem jest poznański Dom
Książki, z ciekawą elewacją, a w całości przesłonięty reklamami. Większość
powojennych modernistycznych budynków, by przywrócić im świetność, wystarczy
umyć i zedrzeć z nich reklamy.
Te budowle są często niefunkcjonalne.
Alfa nie spełni wymogów współczesnego biurowca, a Okrąglak domu towarowego.
Warto w nie inwestować pieniądze? Może lepiej po prostu wyburzyć i postawić
budynki odpowiadające naszym czasom?
- Projektant Okrąglaka Marek Leykam był genialnym architektem, ale też
popełniał błędy. Okrąglak nie sprawdził się jako centrum handlowe m.in.
dlatego, że towary trzeba było wystawiać pod światło, źle rozwiązane były
ewakuacyjne klatki schodowe. Ale na tym polega ewolucja, że zamiast burzyć
budynki, jak - ku przerażeniu miłośników architektury - robią Katowice z
dworcem, potrafimy dostosowywać dawne budowle do współczesnych potrzeb. Myślę,
że Okrąglak idealnie sprawdzi się jako biurowiec.
Trwa konkurs na przebudowę Arsenału.
Zwyciężyć może praca zakładająca unowocześnienie istniejącego budynku albo jego
zburzenie i zbudowanie czegoś zupełnie nowego. Wyobrażasz sobie Stary Rynek bez
Arsenału?
- Znając poznańskie zachowawcze podejście do architektury, trochę się obawiam
zwycięskiej koncepcji. Dziś Arsenał nie wygląda najlepiej, ale zdolny architekt
w ramach przebudowy może wyeksponować jego bryłę, nadać jej blask. Ta
przebudowa może sprawić, że Arsenał stanie się ikoną współczesnej architektury
w Poznaniu. Bo takich ikon poza Starym Browarem nie mamy. Młodzi ludzie
walczyli o uratowanie warszawskiej Rotundy, co się na razie udało, i o
zachowanie dworca w Katowicach, gdzie ponieśli porażkę. Tworzą duży szum wokół
modernizmu. To zamieszanie może pomóc, gdyby pojawiła się koncepcja zburzenia
Arsenału. Jestem przekonany, że w takim wypadku zawiąże się grupa jego
obrońców. I raczej nie spotka się z radykalnymi zwolennikami wyburzenia, ale z
powszechną obojętnością.
Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań